"Bieszczadzkie anioły" Adam Ziemianin

Adam Ziemianin - poeta urodzony w 1948 roku w Muszynie. Z jego twórczości korzystało m.in. Stare Dobre Małżeństwo. Niniejszy tomik jest zbiorem wierszy poświęconych niezwykłym górom - Bieszczadom. Wierszy pełnych "dobrej pogody".

Bieszczady stały się symbolem wolności i dzikiej przyrody. Przyjeżdżają tu ludzie, którzy chcą uciec od zgiełku wielkich miast, by odnaleźć ciszę i spokój, ale przede wszystkim - by odnaleźć samych siebie. Te góry w sposób przedziwny oczyszczają umysł, uczą na nowo cierpliwości, a nawet dają rozgrzeszenie. I takie jest właśnie główne przesłanie poezji Ziemianina. Poezji jasnej, święcie naiwnej, gdyż nawet "grzechy śmiertelne/ Przeniosły się do wielkich metropolii/ I tam grasują w ciemnych uliczkach". Poezji pozbawionej choćby cienia fatalizmu.
Gdzieś nad tymi wierszami unosi się duch franciszkańskiej postawy, pozwalającej dostrzec w każdym stworzeniu naszego mniejszego brata, któremu warto poświęcić choćby odrobinę uwagi. Z tej postawy rodzi się niezwykle swojska, ciepła i prostoduszna wiara, a w świecie nieustannie zaciera się granica między sferą sacrum i sferą profanum. Dlatego można tutaj spotkać bieszczadzkiego anioła, który "skrzydła nosi w plecaku/ Nawet przy dobrej pogodzie". Dlatego nie dziwi nas kapliczka w Cisnej wykonana z dębowej beczki po piwie, poświęcona pamięci bieszczadzkich "zakapiorów", czyli zawadiaków i swawolników, którzy żyli z dnia na dzień, włócząc się od karczmy do karczmy. (Podobno w Cisnej leją najlepsze piwo w Polsce, ale tego nie miałem okazji jeszcze sprawdzić...).
Ale Bieszczady to nie tylko przyroda, to także spotkania z ciekawymi ludźmi, jak choćby z Romkiem Zielonką z Habkowic, pszczelarzem, który trunki "Pod habkowską lipą polewa/ Nie przymierzając niczym/ Sam mistrz Jan Kochanowski/ W cieniu czarnoleskiego drzewa". To także spotkania z kumplami, mocno zakrapiane alkoholem niewiadomego pochodzenia: "Musztardówka w talii spuchnięta/  Od bimbru i sinego denaturatu/ Tęga jak konfesjonał proboszcza/ Bo na sumieniu ma wiele toastów". Zdecydowanie najbliżej Adamowi Ziemianinowi do tych poetów, którzy żyją smakiem taniego alkoholu i zapachem jaśminu.
Ten górzysty zakątek na skraju Polski skrywa też bolesną i niełatwą historię. Choć cień tej historii obecny jest w kilku utworach, to jednak towarzyszy mu myśl, że co prawda o historii trzeba pamiętać, ale nie należy jej przesadnie celebrować. Być może to echo słów Edwarda Stachury: "przeszła wojna/ wstaje trawa". I właśnie temu tragicznie zmarłemu poecie, również zakochanemu w Bieszczadach, poświęcony jest przejmujący wiersz, w którym nazwany jest on "Starszym bratem w słowie/ Z zielonym chlebakiem".

Mimo że na co dzień mieszkam w wyższych górach, to jednak w Bieszczadach człowiek czuje, że jest bliżej nieba. Pewnie to sprawka lokalnych aniołów...

"Bieszczadzkie anioły" Adam Ziemianin, Ruthenus, 2015









Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Pogrzebany olbrzym" Kazuo Ishiguro

"Białe. Zimna wyspa Spitsbergen" Ilona Wiśniewska

"Ósme życie (dla Brilki)" Nino Haratischwili