"Katedra Marii Panny w Paryżu" Wiktor Hugo

Już od dawna chciałem coś napisać o tej klasycznej powieści - chyba bardziej znanej pod alternatywnym tytułem "Dzwonnik z Notre-Dame" - ale ciągle coś mnie w niej onieśmielało, onieśmiela zresztą do dzisiaj. W trakcie czytania towarzyszyła mi myśl, że bezpowrotnie minęły już czasy, gdy tak się pisało powieści. A szkoda.
Jest coś elektryzującego w poznawaniu książek, którymi fascynowały się całe pokolenia czytelników. I pewnie to tak onieśmiela, ale pewnie też świadomość, że ile by nie napisać, to i tak w żaden sposób nie przybliży to wspaniałości tego dzieła.
"Katedra" napisana jest potężnym językiem pisarza-erudyty, którym niewątpliwie był Wiktor Hugo. Znajdziemy tu fascynujący opis tytułowej budowli, a także XV-wiecznego Paryża widzianego jakby z lotu ptaka; znajdziemy bardzo ciekawą dygresję na temat architektury i druku; znajdziemy świetne porównania, z których wiele można by nazwać homeryckimi.
Choć akcja osadzona jest w realistycznie sportretowanym mieście, jest w tej powieści coś z baśni, trzeba dodać: okrutnej baśni. Baśniowe jest tutaj przerysowanie postaci i sytuacji - skrajna jest naiwność Esmeraldy i brzydota Quasimodo, skrajna jest głupota sądów, skrajne zagubienie księdza Frollo.
Dzieło Hugo to przede wszystkim rzecz o krzywdzie ludzkiej i o przeznaczeniu. Mamy tu trzy tragiczne postacie, każda na inny sposób. Jedna - przez zrządzenie natury, druga - przez okrucieństwo społeczeństwa, trzecia - przez uleganie zgubnym namiętnościom. Szczególnie wzruszający jest moment, gdy spotkają się i wspomogą dwie skrajne krzywdy - ta, którą przyroda wyrządziła człowiekowi i ta, którą społeczeństwo wyrządziło jednostce. Tak więc mamy: oszpecone serce (Quasimodo), bezbronne piękno (Esmeralda) i zakazane uczucie (Frollo) - a wszystko to w sidłach rażąco niesprawiedliwego losu, nieuchronnego Ananke.
Notre-Dame jest nie tylko milczącym świadkiem tragicznych wydarzeń, ale staje się wręcz dodatkowym bohaterem, wiodącym tajemnicze, architektoniczne życie. Niemal słyszalnym symbolem tego życia jest piękny i hipnotyzujący opis pracy dzwonnika, który zdaje się tworzyć z katedrą jakby jeden organizm.
Mimo iż pragnąłem, by inaczej potoczyła się ta historia, jestem pełen podziwu dla odwagi twórczej pisarza, który w tak okrutny sposób zakończył swoją opowieść.

"Katedra Marii Panny w Paryżu" Wiktor Hugo



Komentarze

  1. Zakończenie rzeczywiście okrutne dla bohaterów, ale za to piękne. Jedno z piękniejszych zakończeń w literaturze w ogóle. Pamiętam, że byłam nim zaskoczona – bo tak bardzo odbiegało od tego filmowego i bajkowego – i równocześnie zachwycona :). Cała książka jest cudowna i masz rację, to smutne, że teraz już tak się nie pisze. Z rozmachem, przepięknym językiem, tworząc pełnokrwistych bohaterów i głęboko wzruszające historie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za piękny komentarz. Wiesz, to było wielkie wyzwanie dla mnie napisać coś o tym wspaniałym dziele. Powtarzałem sobie: Tylko tego nie schrzań. Taki łyk klasyki jest czasem jak kubeł zimnej wody :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Pogrzebany olbrzym" Kazuo Ishiguro

"Białe. Zimna wyspa Spitsbergen" Ilona Wiśniewska

"Spróbuj opiewać okaleczony świat..." Adam Zagajewski