"Czytając Tolkiena"

Pamiętam, że podczas czytania "Władcy Pierścieni" czułem zmęczenie w nogach, jakbym wraz z bohaterami przemierzał ten ogromny, zapierający dech w piersiach świat. W żadną inną książkę nie wrosłem tak jak w tą. W przenośni można powiedzieć, że stałem się jak drzewo, które w świecie Tolkiena zapuściło korzenie, by czerpać inspirujące soki. Właściwie odczytane fantasy nie jest ucieczką od rzeczywistości, ale raczej szukaniem inspiracji, aby życie było głębsze i aby nie zabrakło w nim miejsca na odrobinę magii i niezwykłości. I właśnie o tym jest ten wiersz, który wtedy napisałem, o przenikaniu świata książki do świata czytelnika.

Czytając Tolkiena

Słowo za słowem,
krajobraz za krajobrazem,
piękno za pięknem,
przygoda za przygodą.
Khazad-dum i Lorien,
wielkość i duma,
przyjaźń nad przyjaźnie...
los świata w rękach maluczkich.
Świata prawie że doskonałego,
ale tylko z perspektywy drobnych liter,
widzianego pod kątem nieskrępowanej wyobraźni
z odległości prostych-gorących serc.
Świata zdobywanego trudem nieprzespanych nocy
z prędkością kilkudziesięciu stron na godzinę -
tak, by nic nie uszło naszej uwadze.
No i to zakończenie:
smutne a pogodne,
dziwne a jakoś znajome -
jakbyśmy znów mieli się spotkać
na kolejnych urodzinach Bilba...
I który to już raz?
/1998r./

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Pogrzebany olbrzym" Kazuo Ishiguro

"Białe. Zimna wyspa Spitsbergen" Ilona Wiśniewska

"Ósme życie (dla Brilki)" Nino Haratischwili