John Steinbeck "Grona gniewu"

Nie wiem, czy jest druga taka książka, w której ziemia obiecana miałaby równie gorzki smak jak we flagowej powieści amerykańskiego noblisty.
Mamy czasy wielkiego kryzysu. Trzypokoleniowa rodzina Joadów, oklahomskich farmerów, z powodu suszy, ekonomicznej zapaści i gwałtownie postępujących zmian w rolnictwie zmuszona jest porzucić rodzinną ziemię i udać się na zachód, do Kalifornii. Ulotki głoszą, że właśnie tam dla każdego jest praca i dobrobyt na wyciągnięcie ręki. Co zastaną na miejscu i jak wielkie będzie ich rozczarowanie? Już tytuł powieści sugeruje odpowiedź na to pytanie.
"Grona gniewu" to kawał porządnej literatury utrzymanej w naturalistycznej konwencji, której głównym celem wydaje się być ukazanie niesprawiedliwości społecznej, opisanie dramatycznej sytuacji najemnych robotników i zdemaskowanie perfidnego mechanizmu wyzysku, w którym bogacze są w stanie bez problemu wycisnąć z zdesperowanych ludzi ostatniego centa.
"Grona gniewu" to znakomicie wykreowani bohaterowie, zarówno ci pierwszo- jak i drugoplanowi. Jednym z nich chciałoby się serdecznie uścisnąć dłoń, do innych czujemy dystans, bo dźwigają jakieś brzemię tajemnicy. Są też tacy, nad losem których należałoby uronić łzę. Jest i bohater zbiorowy, niebanalnie opisany, przenikliwie sportretowany.
Książkę wieńczy mocna, symboliczna scena, której jakże trafnym dopełnieniem są słowa wypowiedziane kilkadziesiąt stron wcześniej przez mamę Joad: "Kiedy człowiek ma jakiś kłopot, kiedy jest w potrzebie albo go coś boli, pomogą mu tylko ludzie ubodzy. Tylko biedak potrafi wspomóc człowieka".
Klasyka literatury, która nikogo nie pozostawi obojętnym.










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Pogrzebany olbrzym" Kazuo Ishiguro

"Białe. Zimna wyspa Spitsbergen" Ilona Wiśniewska

"Ósme życie (dla Brilki)" Nino Haratischwili