"Ósme życie (dla Brilki)" Nino Haratischwili

Saga rodzinna - to określenie chyba najbardziej pasuje do książki gruzińskiej pisarki, książki napisanej bardzo sprawnie, wciągającej i uzależniającej już od pierwszych zdań.
Początkowe rozdziały są jak przysłowiowa cisza przed burzą i tylko przez moment wydaje nam się, że wielka historia będzie tutaj jedynie tłem do snutej przez autorkę opowieści. Szaleństwo XX wieku (rewolucja październikowa, II wojna światowa, terror stalinowskich rządów) szybko i brutalnie wkracza w życie bohaterów. Historia staje się niejako rdzeniem tej powieści, determinując losy bohaterów. Można dojść do wniosku, że ludzie są jedynie igraszką w rękach jakichś antycznych bogów.
"Ósme życie" to przede wszystkim świetnie wykreowane postacie, zwłaszcza kobiece. Kobiety, które spotkamy na kartach książki, są bardzo złożone, wielobarwne, często rozdarte wewnętrznie, targane namiętnościami. Marzą one o niezależności, o tym, by same mogły pokierować własnym losem, jednak brutalna rzeczywistość szybko podcina im skrzydła. Nie zmienia to jednak faktu, że to kobiety są siłą napędową tej powieści.
Dzieje rodziny Jaszi związane są głównie z gruzińską ziemią, ale odwiedzimy też inne miejsca - Petersburg, Moskwę, zachodnią Europę. W opisie samej Gruzji nie brak pewnej nuty nostalgii. Ten niewielki kraj, nazywany balkonem Europy, jest piękny i gościnny, i jawi się jako kraina na wpół mityczna, w której kwitnie życie kulturalne i towarzyskie. Kraina ta tęskni za tym, by wyrwać się ze szponów komunistycznego molocha. Ale Gruzja to także kraj konfidentów, zdrajców i katów - to właśnie ta ziemia zrodziła jednych z największych zbrodniarzy naszych czasów: Stalina i Berię.
Jednym z piękniejszych fragmentów tej prozy jest ten, w którym historia Gruzji porównana jest do wzorzystego dywanu. Pojedyncze nitki to historie pojedynczych ludzi, grupy nitek stanowią różnego rodzaju ozdobniki. I choć trudno objąć wzrokiem cały dywan, to tylko wtedy, gdy patrzymy na całość, ukazują nam się fantastyczne rzeczy, ukazuje nam się sens dziejów.
Kluczowym problemem, nad którym pochyla się Haratischwili, wydaje się tutaj być ból, jaki nawzajem sprawiają sobie ludzie, nawet ci, którzy się kochają. W czytelniku rodzi się dramatyczne pytanie: Czy zostaliśmy stworzeni głównie po to, by zadać ból?







Komentarze

  1. Czytałam w wielu miejscach, że to bardzo dobra książka i patrząc po kolejnej recenzji ciężko będzie mi się powstrzymać i nie zapisać jej na listę pozycji do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie polecam. Ja z kolei czaję się na tego Twojego Sandersona ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Pogrzebany olbrzym" Kazuo Ishiguro

"Białe. Zimna wyspa Spitsbergen" Ilona Wiśniewska