"2312" Kim Stanley Robinson

Kim Stanley Robinson, autor słynnej "Trylogii marsjańskiej", kontynuuje swoją wizję podboju Układu Słonecznego przez człowieka.
Mamy rok 2312. Ludzkość skolonizowała już niemal cały nasz układ planetarny - od gorącego Merkurego aż po lodowe planety na jego peryferiach. Czymś powszednim stały się międzyplanetarne podróże, do których wykorzystuje się głównie asteroidy, drążąc w nich tunele i przerabiając na gigantyczne terraria. Dzięki coraz bardziej wyszukanym metodom terraformowania planet, czyli przekształcania ich na podobieństwo Ziemi, możliwe stało się życie nawet w najbardziej ekstremalnych zakątkach Układu Słonecznego. Nad właściwym przepływem towarów i usług czuwa system ekonomiczny kontrolowany przez specjalnie skonstruowaną w tym celu sztuczną inteligencję. Rozwój medycyny i odpowiednie kuracje genetyczne sprawiły, że znacznie wydłużyło się ludzkie życie. Mikrokomputery kwantowe wszczepiane wprost do mózgu niewyobrażalnie poszerzyły jego możliwości... Jednym słowem wizja amerykańskiego pisarza jest pełna optymizmu. Życie pulsuje w przestrzeni kosmicznej, a całą powieść można odczytać jako wielki hymn na cześć ludzkiego umysłu, pomysłowości i ambicji przekraczającej ziemską grawitację. Ta książka to wizja, ale pomysły pisarza-wizjonera nie są wyssane z palca - mają naukowe i techniczne uzasadnienie. Czytelnik co i rusz przytakuje autorowi i zaczyna wierzyć, że za kilka stuleci tak właśnie będzie.
Zapytacie, a co z Ziemią? Na Ziemi bez zmian - podziały, głód, uprzedzenia, problemy ekologiczne... Wydaje się, że ci, którzy opuścili naszą planetę pozostawili jej ciężar za sobą, dosłownie i w przenośni.
Z powieścią Robinsona może być tylko jeden problem. Jeśli ktoś liczy tutaj na wartką akcję, intrygę - będzie zawiedziony. Tutaj przede wszystkim liczy się tło. Akcja ledwo się sączy. Jeśli autor zabiera nas w jakiś zakątek Układu Słonecznego, to nie po to, by popchnąć akcję do przodu, ale by przedstawić nam kolejny kosmiczny pejzaż, kolejną wariację na temat możliwości wykorzystania tego skrawka Wszechświata.
"2312" to science fiction z najwyższej półki, z mocnym akcentem na słowo science.

"2312" Kim Stanley Robinson, Fabryka Słów, 2013


Komentarze

  1. Ej - naprawdę świetna recenzja. Zadziałała (zasączyła?) mi na wyobraźnię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) O tak, wyobraźnia to najpotrzebniejsza rzecz przy tej lekturze, często eksploduje :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Pogrzebany olbrzym" Kazuo Ishiguro

"Białe. Zimna wyspa Spitsbergen" Ilona Wiśniewska

"Spróbuj opiewać okaleczony świat..." Adam Zagajewski